Pages

11/01/2015

2014 in review

Zanim już całkowicie przepadnę w otchłani pierwszej sesji w mej studenckiej karierze, to chciałabym jeszcze na krótko powrócić do minionego roku i go podsumować. Śmiało mogę stwierdzić, że pod wieloma względami był to rok fantastyczny - dużo się u mnie działo w kwestii podróży, rozwoju osobistego, zdrowego odżywiania, regularnych ćwiczeń i walki o świetne samopoczucie. Większość roku spędziłam w Amsterdamie pracując jako au pair i to właśnie w tym czasie byłam najbardziej aktywna podróżniczo. Od października dzielnie walczę ze studiami w Krakowie, stąd też końcówka roku była po prostu nudna, bo w kwestii wyjazdów niestety nic się u mnie nie działo. A teraz do dzieła - ruszamy w przegląd większości miejsc, które odwiedziłam w 2014 roku.

Czas w Amsterdamie wspominam bardzo miło i już nie mogę się doczekać mojej kolejnej wizyty w tym mieście. IMG_2829ab
W lutym krótką wizytą w Zandvoort aan Zee rozpoczęłam zeszłoroczny sezon plażowania.
IMG_2068ab
W marcu mieliśmy krótki przebłysk lata - pewnego dnia nagle zrobiło się jakieś 20 stopni ciepła, więc nie mogło się obyć bez spontanicznego wypadu nad morze do Noordwijk.
IMG_2203ab
W marcu również wybrałam się na krótki spacer do okolicznego Zaandam.
IMG_2363ab
Z kwietnia najmilej wspominam wypad do ogrodu Keukenhof, gdzie miałam okazję zobaczyć moje ukochane tulipany w ilościach hurtowych.
Collage1
Zaś maj to wypad do Haarlem i spacer po tym przepięknym mieście - i tak, holenderskie miasta wyglądają bardzo podobnie, ale to ma swój urok, który mi bardzo odpowiada.
IMG_2954ab
W czerwcu z okazji jakiegoś dłuższego weekendu wybrałam się na 3 dni do Brukseli - były frytki, czekolada, gofry i dużo zwiedzania, yay!
IMG_3420ab
W czerwcu też odwiedziłam Alkmaar, który słynie ze swojego targu serowego.
IMG_3667ab
Na przełomie czerwca i lipca cały świat ogarnęła mundialowa gorączka, która dotarła i do Holandii, a tamtejsze domy i ulice były przepięknie przystrojone.
IMG_3752ab
W lipcu i sierpniu miałam kilka tygodni wolnego, więc wróciłam do Polski i oddałam się leniuchowaniu i podróżowaniu. W lipcu wraz z przyjaciółką odwiedziłam Cieszyn - i ten polski, i ten czeski.
IMG_3916ab
W sierpniu zaś udałam się ze znajomymi na jeden dzień do Wrocławia, gdzie upał był nieziemski, ale mimo to wygrałyśmy życie w grze escape Logical Room.
IMG_4018ab
Parę dni po Wrocławiu, udałam się z przyjaciółką na szalony wypad do Bratysławy.
IMG_4105ab
A kilka dni po powrocie z Bratysławy byłam już w drodze do Amsterdamu, gdzie spędziłam 6 tygodni na przełomie sierpnia i września. I to właśnie we wrześniu wybrałam się na małą wycieczkę do Hagi.
IMG_4298ab
Skoro podsumowuję rok, to nie obejdzie się bez podsumowań postanowień. Z reguły nie robię żadnych noworocznych postanowień, jednak w zeszłym roku pomyślałam, że fajnie by było, gdybym przeczytała dwie książki w miesiącu. Postanowienie zrealizowałam i to w nadmiarze, chciałam przeczytać 24 książki, a przeczytałam ich o 10 więcej, także turbo się z tego cieszę. Były książki i lepsze, i gorsze, i rozrywkowe, i bardziej naukowe. Był to też pierwszy rok, kiedy czytałam coś innego niż beletrystykę i uroczyście oświadczam, że książki paranaukowe podbiły moje serce.

IMG_2032ab
IMG_3815ab
IMG_4199ab
IMG_4342ab
IMG_4497ab
IMG_4638ab

A teraz wszystkich gorąco pozdrawiam i życzę czadowego roku 2015,
Karolina

23/12/2014

Christmas

Mam nadzieję, że w tej chwili wypoczywacie już po większości poważnych kuchennych przygotowań do Świąt. A korzystając z tego momentu oddechu, pozwólcie, że złożę wam najlepsze życzenia - dużo zdrowia, pysznego jedzenia i wypoczynku w towarzystwie najbliższych w ciągu tych nadchodzących świątecznych dni!

Podejrzewam, że wasze choinki już są pięknie przystrojone, a góry prezentów czekają już na rozpakowanie. Ja w tym roku, jak na początkującego foodie przystało, całkowicie zafascynowana tematem, postanowiłam naszą rodzinną choinkę ubrać w jedzenie. Są suszone pomarańcze, orzechy włoskie, kruche i filcowe ciastka oraz cukrowe laski. Wszystko prezentuje się uroczo, a w mojej głowie jest pełno ulepszeń, które mam nadzieję wprowadzę w przyszłym roku. A teraz zmykam i hej, bawcie się dobrze! :)

PicMonkey Collage1b
IMG_4983ab
IMG_4961ab
Collage2b

Wesołych Świąt,
Karolina

20/12/2014

The centre of Amsterdam

Parę dni temu w końcu wygrzebałam się spod tony studenckich spraw i rozpoczęłam przerwę świąteczną. Wiem też, że dawno mnie tutaj nie było, co mam nadzieję niedługo się zmieni, więc przybywam do was ze zdjęciami z Amsterdamu, których jakimś trafem jeszcze wam nie pokazałam, a przecież spędziłam tam większą część tego roku.

Dzisiaj zacznę samego centrum, do którego każdy odwiedzający z pewnością trafi, bo czy to przyjeżdżając do miasta autobusem, czy pociągiem z lotniska, to wszystkie te drogi prowadzą do stacji głównej - Amsterdam Centraal. A przy okazji świetnie się składa, bo część tych zdjęć zrobiłam w Amsterdamie zeszłej zimy, w okresie świątecznym, więc hej, co z tego, że mam roczny poślizg - w klimat wpasowałam się idealnie.

IMG_1679a
IMG_1676a
IMG_1547a

Po wyjściu ze stacji zaatakuje was tłum rowerów, a gdy dzielnie wytrzymacie to natarcie przez 10 minut marszu od stacji, to dotrzecie do placu Dam. To właśnie przy nim stoi Pałac Królewski, będący jedną z trzech siedzib obecnego, miłościwie panującego w Holandii, króla Willema-Alexandra. Pałac jest dostępny dla zwiedzających, więc wpadajcie.
Co ciekawe, na placu Dam zdarzyło mi się pewnego razu trafić na pokaz tradycyjnych katarynek z różnych holenderskich miast. Amsterdam też ma swoją, którą w okresie letnim (nie pamiętam już niestety, jak to było zimą) najczęściej można spotkać, i usłyszeć, gdzieś pomiędzy ulicami Damrak a Kalverstraat.

IMG_1805a
IMG_1328a
IMG_1797a
IMG_4220a
IMG_1633a
Collage3

Ta okolica, mniej więcej 10 - 15 minut pieszo od stacji, są głównie nastawione na turystów - pełno restauracji, muzeów, sklepików z pamiątkami, czerwone latarnie, coffeeshopy. Myślę, że fajnie jest przez to raz przejść, ale nie polecam opierać zwiedzania tylko na tym obszarze. Oczywiście, w tej okolicy można zobaczyć Stary i Nowy Kościół, przepiękny Our Lord in the Attic, czy też Muzeum Amsterdamu.
Jednak gorąco zachęcam do wyjścia dalej, w stronę południowego Amsterdamu czy Jordaanu, o których będzie tutaj jeszcze mowa, bo to dopiero tam czuć prawdziwy klimat miasta, za którym teraz trochę tęsknię.

IMG_4366a
Collage2
Collage1
IMG_1590a
IMG_1585a

A na koniec pokażę wam jedno z moich absolutnie ulubionych miejsc w okolicy, którą sobie wydzieliłam jako centrum. Nie wiem, co Ci ludzie mieli w głowie, żeby tak cudownie zagospodarować sobie okno, ale mnie swoją wyobraźnią kupili, bo gdybym tylko mogła, to godzinami siedziałabym na ławce pod ich kamienicą i podziwiała ich dzieło. <3

IMG_3273a
IMG_3275a

Pozdrawiam,
Karolina

18/10/2014

Why do we eat popcorn at the cinema?

Już od progu czujemy jego maślany zapach, który nierzadko skutecznie zachęca nas do jego kupna. Popcorn, bo to o nim dzisiaj będzie mowa, jest przekąską kinową bez której część widzów nie wyobraża sobie udanego seansu. Postanowiłam więc odkryć, dlaczego w kinie akurat popcorn cieszy się taką popularnością, a nie inne przekąski.

Wszystko zaczęło się już w starożytnym Meksyku, gdzie według archeologów zaczęto jeść popcorn. Następnie pokazano go Amerykanom, wśród których zrobił absolutną furorę. Początkowo przygotowywano w domu, lecz w 1885 roku Charles Cretors wynalazł przenośną maszynę do popcornu i uczynił go turbo popularnym w tamtych czasach street foodem. Sprzedawcy ustawiali się pod cyrkami, stadionami, wesołymi miasteczkami i tam, ku radości przechodniów, oferowali im ich ulubioną przekąskę, czyli popcorn.

Collage2 źródło: 1 + 2

Kilkanaście lat później na dobre wystartowała era filmowa, więc i sprzedawcy popcornu przenieśli się w okolice kin. Jednak ich właściciele zakazywali wnoszenia popcornu na sale, starali się uczynić kina czymś bardziej ekskluzywnym, wtedy była to rozrywka bardziej elitarna, od widza wymagana była umiejętność czytania. Porozrzucany popcorn nie pasował im do czerwonych dywanów i kryształowych żyrandoli. Oczywiście, nie chciano też by ludzie wydawali z siebie chrupiące odgłosy podczas seansu.

Następnie dodano dźwięk do filmów i większe rzesze zaczęły chodzić do kina. Niestety, niedługo potem nastąpił również Wielki kryzys, więc kina zaczęły szukać sposobów na zatrzymanie klientów i to właśnie wtedy obniżono ceny biletów oraz wpuszczono sprzedawców popcornu do holów kinowych, który był na tyle tanią przekąską, na którą każdy mógł sobie pozwolić, nawet w czasach kryzysu. Za dzienną opłatą taki handlarz mógł sprzedawać za parę centów popcorn w lobby i wszyscy, zarówno widzowie, popcorniarze jak i kiniarze byli szczęśliwi.

IMG_4383a

Z czasem właściciele kin zwietrzyli jeszcze większe zyski i usunęli pośrednika w sprzedaży. A ludzie dalej zajadali się popcornem, którego pozycja umocniła się podczas II wojny światowej. Wtedy to z powodu ograniczeń w dostępie cukru, w kinach zabrakło słodkiej konkurencji, czyli batoników. Po wojnie słodycze powróciły do kin, ale pozycja popcornu pozostała niezachwiana. I utrzymuje się do dzisiaj.

Pozdrawiam,
Karolina

05/10/2014

Gap year in conclusion

W czasie, gdy czytasz mój wpis, siedząc sobie w ciepłym fotelu, ja po raz kolejny przyzwyczajam się do nowego miejsca, tym razem do Krakowa. To właśnie tutaj kończy się wspaniała przygoda w moim życiu, czyli dwuletnia przerwa między liceum a studiami, znana też jako gap year.
Przez ostatnie dwa lata obserwowałam siebie i świat z perspektywy au pair w Londynie i Amsterdamie. I śmiało nazwij mnie marzycielką, ale póki co właściwie nie dostrzegam wad mojej decyzji sprzed dwóch lat. Oczywiście, nie zawsze było świetnie, jak to w życiu bywa. Jednak skupmy się dzisiaj na tym, czego się w tym czasie nauczyłam.

IMG_2848a

Przede wszystkim, minione dwa lata były czasem nastawionym na rozwój, bo poza obowiązkami au pair, miałam dość wystarczająco czasu wolnego, by zrobić coś produktywnego. I chyba mi się to udało. Podszkoliłam angielski, przeczytałam sporo książek, zainteresowałam się psychologią i antropologią jedzenia, zaczęłam regularniej ćwiczyć, trochę podróżowałam. Oprócz tego, rozbudziłam w sobie odwagę do przygody i jestem na etapie, kiedy jeszcze wierzę, że życie to nie tylko studia czy praca, mam plany, marzenia i będę starała się je zrealizować.

Po drugie, śmiejcie się lub nie, ale nauczyłam się większej samodzielności. I chodzi mi tutaj zarówno o fakt, że potrafię zorganizować swój wolny czas czy rozsądnie zarządzić wypłatą, ale też prozaicznie, że wyprasuję koszulę czy bezsmugowo umyję lustro w łazience.

Po trzecie, zwiększyłam poczucie własnej wartości. I choć wciąż mam z tym problem, to próbuję sobie wmówić, że kurczę, udało mi się przeżyć dwa lata w obcych krajach i miastach, moim zdaniem, całkiem z klasą, więc mam dość mocne podstawy do zwiększenia swojej samooceny. Ale to chyba temat na osobną dyskusję.

No i po ostatnie, żyjąc przez dwa lata na walizce, nauczyłam się rezygnowania z rzeczy niepotrzebnych. Jeżeli koniecznie chcesz przypisać mi jakąś łatkę, to proszę nazwij mnie minimalistką. Uciekając jednak od terminów naukowych, to faktycznie upewniłam się, że prawdziwą wartość w życiu mają relacje, przeżycia, doświadczenia, a nie rzeczy.

To tyle z mojej strony na dzisiaj. Jestem ciekawa, co myślisz o idei gap year. A może masz w tej kwestii jakieś doświadczenia? Zapraszam do dzielenia się przemyśleniami w komentarzach poniżej :)

A, no i gorąco pozdrawiam,
Karolina

21/09/2014

Den Haag

Dokładnie za tydzień o tej porze będę pochłonięta przeprowadzką, studiami i Krakowem, dlatego w ramach pożegnania z Holandią wybrałam się wczoraj na małą wycieczkę do Hagi.
Tuż po wyjściu ze stacji, od razu w oczy rzuca się rzecz fascynująca, bo oto Haga wygląda zupełnie inaczej niż większość miejsc w Holandii. Wiecie, czy to Amsterdam, Alkmaar czy Haarlem, zawsze witały mnie kanały i wąskie kamienice, a tutaj tak jakby trochę inaczej.

IMG_4269a

Spacerując po budzącej się do życia Hadze, trafiłam na Binnenhof, czyli polityczne centrum dowodzenia Holandii, przez które sporo ludzi po prostu przemyka, kierując się do Mauritshuis, po drugiej stronie kompleksu. A to wszystko dlatego, że tam właśnie na co dzień mieszka sławna już Dziewczyna z perłą, którą kiedyś sobie namalował Vermeer.

Collage2
Collage1
IMG_4286a
IMG_4291a
IMG_4288a
IMG_4295a

Trafiłam również pod Pałac Królewski, który jest tak niepozornie zlokalizowany, że da się obok niego przejść, nawet go nie zauważając. Z zewnątrz wygląda całkiem skromnie, choć w sumie jest Pałacem, w którym król zaledwie pracuje.

IMG_4298a
IMG_4299a
IMG_4301a

Wybrałam się też zobaczyć panoramę Mesdag, która nie leży jakoś super w moich zainteresowaniach, ale słyszałam, że warto. No i faktycznie, ale to nie obraz jest tam gwiazdą - przedstawia zaledwie nadmorską dzielnicę Hagi. To sposób w jaki jest wyeksponowany jest mega czadowy - rozsypany przed nim piasek i inne nadmorskie sprzęty sprawiają, że nagle płótno to staje się trójwymiarowe.

IMG_4303a
IMG_4307a
IMG_4311a
IMG_4312a

Nie byłabym sobą, gdybym nie trafiła nad morze, bo niewiele rzeczy odpręża lepiej niż dźwięk nadmorskich fal. A plaża w Scheveningen jest po prostu świetna - piaszczysta i turbo szeroka. Szkoda tylko, że dzień był mglisty, bo chciałabym zobaczyć to miejsce w pełnej krasie w ciepły, słoneczny dzień - to wszystko jeszcze przede mną. :)

IMG_4321a
IMG_4316a
IMG_4319a
IMG_4323a
IMG_4332a

W drodze powrotnej na dworzec, w końcu znalazłam tradycyjne kanały, których w Hadze jest niewiele. No ale tak jak mówiłam - Haga jest zupełnie inna, ale wciąż piękna.

IMG_4336a

Pozdrawiam,
Karolina