Pages

03/12/2013

London Borough of Newham

Bez wątpienia, gmina Newham zawierała największą część wioski olimpijskiej z Letnich Igrzysk Olimpijskich 2012, które miały miejsce w Londynie. To właśnie na jej terenie znajduje się Stadion Olimpijski, na którym miały miejsce ceremonie otwarcia i zamknięcia Igrzysk, które z zapartym tchem oglądałam jeszcze będąc w Polsce. Myślałam wtedy, wow, za parę tygodni będę mieszkała w kraju, w którym zorganizowano tak świetne wydarzenie, rozpierała mnie istna radość. Dlatego też, będąc już w Londynie chciałam pooglądać ową wioskę olimpijską, lecz jest ona w większości niedostępna dla zwiedzających, stąd też moją jedyną pamiątką z gminy Newham jest ten wielki znicz, który przypadkowo znalazłam podczas spaceru.

Without a shadow of a doubt, borough of Newham has the largest part of the Olympic Village during the Summer Olympic Games in 2012, which took place in London. Within its boundary, there is the great Olympic Stadium, which hosted the opening and closing ceremonies of the Olympics. To be honest, I was breathless while watching them on my telly in Poland. I thought, "Wow, in a couple of weeks I will live in the country that organized such a marvellous event", filled up with the pure joy. That's why, when I was already in London, I truly wanted to visit the Olympic village, but it's unavailable to the public, to my misery. So the only photo from Newham depicts the Olympic torch, which I accidentally found while strolling around Stratford.
DSCF0371a

02/12/2013

A Round up of November

Zanim na dobre powitam grudzień, chciałabym przedstawić nową tradycję. Pod koniec każdego miesiąca, będę wspominać, co fajnego się wydarzyło w trakcie jego trwania. Zauważyłam, że doświadczam wielu rzeczy, które nie są warte osobnego posta tutaj, lecz mimo to są warte wspomnienia, stąd też pomysł na zebranie ich w miesięcznym podsumowaniu. A teraz do dzieła!

1. Najistotniejszym wydarzeniem listopada była przeprowadzka do Amsterdamu. Bardziej interesowało mnie znalezienie rodziny goszczącej gdzieś, gdzie mówi się po niemiecku, ale skoro los przyniósł Amsterdam, to dlaczego by nie skorzystać i tak oto jestem tutaj już miesiąc.

Before I'll welcome December for good, I'd like to introduce a new tradition on this blog. At the end of each month, I'll give you a summary of things that happened. I've noticed that I experience a lot of things that aren't worth writing a separate post here, but still are worth mentioning. That's why I came up with the idea of monthly round ups. So let's move on!

1 The most important thing in November was a move to Amsterdam. To be honest, I wanted to find a host family somewhere in German-speaking country to improve my German but the fate gave me Amsterdam. So I took the advantage and I'm already for one month in here.
IMG_1331a

2. W jedną z niedziel, moja rodzina goszcząca porwała mnie na spacer do uroczego Broek in Waterland, o czym już wspominałam - tutaj. Wciąż twierdzę, że miejscowość jest bajeczna i aż chce się tam zamieszkać.

Once in the Sunday afternoon, my host family took me for a walk to the charming Broek in Waterland, but I've already mentioned it - here. I still claim it's a fabulous place and I could live there one day.
IMG_1245a

3. W Holandii, 11 listopada świętuje się Dzień Świętego Marcina. Z tej okazji, dzieci robią lampiony, zawieszają je na lampce (takiej jak po prawej) i gdy się ściemni, chodzą po sąsiadach, śpiewają piosenkę o św. Marcinie, a w zamian dostają słodycze. Dla porównania, 11 listopada w Wielkiej Brytanii to Dzień Pamięci o żołnierzach poległych w wojnach. Zakłada się wtedy broszkę-mak, a dochód z ich sprzedaży przeznaczany jest na rzecz weteranów.

3. In the Netherlands, people celebrate St Martin's Day on 11th November. For this day, children make lanterns and hang them on the tiny bulbs (such as on the right). When it gets dark, they go to the neighbours, singing a song about St. Martin and get sweets in return. In comparison with the UK, November 11 is the Remembrance Day which commemorates members of armed forces who died in the wars. It's very common that people wear poppies at that time.
Collage1

4. Jak Holandia, to rowery. I zgadza się, sporo się najeździłam na rowerze w tym miesiącu. Parę razy wybrałam się nawet na wycieczkę do Het Twiske, czyli ogromnego parku, zaraz za północną granicą miasta, gdzie pedałując, dotlenia się i podziwia naturę.

There is no Holland without the bicycles. I admit I rode my bike a lot last month. A couple of times I even went up for a cycling trip to Het Twiske, which is a huge park, close to the northern border of the city. It's the best place here to pedal, breath in fresh air and admire nature.
IMG_1310a

5. Również w listopadzie, miałam okazję pójść do kina na świetnego Thora: Mroczny Świat, na którym to spędziłam miło czas, sporo się pośmiałam, a scena pogrzebu jednego z bohaterów (nic więcej nie powiem dla tych, którzy jeszcze nie widzieli) była zrobiona przepięknie!

5. Also in November, I went to the cinema to see the mighty Thor: The Dark World. I had great fun and time full of giggles while watching it. Furthermore, the scene of somebody's funeral (No worries, I won't say anything else for those who haven't seen it yet) was absolutely gorgeous!
IMG_1393a

6. W zeszłą sobotę, dość niespodziewanie, miałam zaszczyt zostać częścią amsterdamskiego festiwalu filmów dokumentalnych i zobaczyć film pt. Mothers, o czym zresztą chcę kiedyś napisać więcej.

6. Last Saturday, I had an honour to be a part of International Documentary Film Festival in Amsterdam and watch the film entitled "Mothers" but I am going to write more about it soon so stay tuned.

7. Kończąc już, wspomnę tylko, że wolny czas w tym miesiącu upłynął mi na spacerowaniu po mieście i odkrywaniu jego uroczych zakątków, czego rezultaty kiedyś tutaj pokażę.

7. Ending up slowly, I'll just mention I spent a lot of my free time this month exploring the city and its more and less charming places and I'm going to show you the results soon too.
IMG_1378a

Cheerio,
Karolina x

26/11/2013

Broek in Waterland, the Netherlands

Odrobina przerwy od ukochanego Londynu nie zaszkodzi, a i powiew świeżości się tutaj przyda, stąd też zabieram was dzisiaj do Spodni w Krainie Wodnej. A dokładniej do Broek in Waterland w Holandii, które po dosłownym przetłumaczeniu nazwy staje się właśnie owymi spodniami.
Moja obecna rodzina goszcząca zabrała mnie tam dwa tygodnie temu i muszę powiedzieć, że wyjazd był mocno trafiony, bo miejscowość ta jest urocza. Wszystkie budynki są utrzymane w podobnym stylu, ulice wybrukowane, ogródki wokół domów zadbane, nawet lampy uliczne są stylowe! Ani taki mały szczegół jak pogoda, która tym razem nie dopisała, było buro i ponuro, choć z paroma przebłyskami słońca, nie zepsuł bardzo pozytywnych wrażeń ze spaceru. Bardzo mi się tam spodobało i wciąż twierdzę, że mogłabym tam kiedyś pomieszkać. Kiedyś.

What do you think of a tiny breather from my beloved London? It's not harmful and a gulp of fresh air in here will be nice. That's why I'm taking you today to the Trousers in the Land of Water. Actually, I will write about Broek in Waterland in the Netherlands but the literal translation of its name just means such pants.
My current host family took me there two weeks ago and I must admit the trip turned out to be brilliant because that town is so charming. All the buildings are decorated in a similar style, streets are paved, gardens well kept, even the street lamps are stylish! Even a small detail like the weather, which wasn't good this time - it was gloomy and dreary, didn't destroy my positive impression of the stroll. However, there were a few flashes of sunshine so I had time to fall in love with that place and reckon I could live there one day.
IMG_1245a
Collage2
IMG_1253a
IMG_1232a
IMG_1235a
Collage3
Collage1
IMG_1265a

Cheerio,
Karolina x

20/11/2013

London Borough of Merton

W czasie tegorocznych rozgrywek turnieju tenisowego w Wimbledon, pomyślałam, że to świetna okazja odwiedzenia gminy Merton i pooddychania spoconą, pełną tenisowych piłeczek, atmosferą. Aby zobaczyć rozgrywki, nie tylko można tradycyjnie kupić bilet, ale też ustawić się w kolejce do darmowego wejścia lecz ta zazwyczaj jest...dość długa. Toteż spacer po okolicy musiał mi wystarczyć, a podczas niego nacieszyłam się ogromem zielono-fioletowych, czyli tradycyjnych kolorów turnieju, transparentów. O, i jeszcze widziałam złotą skrzynkę pocztową i nie, to nie anomalia a sposób uhonorowania brytyjskich złotych medalistów z Olimpiady i Paraolimpiady, które w 2012 roku miały miejsce w Londynie. Ta obok kortów Wimbledon jest na cześć Andy'iego Murray'a, który na Olimpiadzie zdobył złoty medal w tenisie, a żeby było ciekawie, to wygrał też tegoroczny turniej, którego opary wdychałam za bramą.

During the tennis tournament in Wimbledon this year, I thought it could be a great opportunity to visit the tennis village in the borough of Merton. I wanted to savour the sweaty, full of tennis balls, atmosphere. If you want to see the games, you can not only buy a ticket, but also queue up for free entry but this usually is a very time-consuming way as the queues are very very long. That's why, the walk around the area had to be sufficient for me. While strolling, I noticed loads of green-purple banners which are the traditional colours of the tournament. Oh, and I even saw a gold mailbox and no, it's not weird. It's a way the Royal Mail honoured all British gold medalists of the Olympic and Paralympic Games, which took place in London in 2012. The one next to the Wimbledon courts honours Andy Murray's gold medal in tennis at the Olympics. The interesting thing is that he also won the tournament this year, the same one I was infected by its atmosphere.
DSCF1052a
DSCF1054a
DSCF1049a

Cheerio,
Karolina x

19/11/2013

Update #1

Proszę o fanfary! Oto czas zacząć setny wpis na tym blogu! Z tej okazji dzisiaj małe uaktualnienie paru kwestii. Jak wiecie lub nie, od września 2012 do sierpnia 2013 mieszkałam (i pracowałam jako au pair) w Londynie, co daje 11 pięknych miesięcy w tym cudownym mieście. Bez wątpienia, był to dotychczas najlepszy czas w moim życiu. A oprócz świetnych wspomnień, pamiątką są również zdjęcia, a dokładniej tysiące zdjęć, z których chciałabym częścią się podzielić i pochwalić w jakich miejscach byłam.
Ta seria wpisów trwa i potrwa jeszcze przez parę tygodni, a następnie zacznę pokazywać wam zdjęcia z miejsca, w którym mieszkam obecnie. A jest to, uwaga, uwaga, Amsterdam. Ponownie odłożyłam decyzję o rozpoczęciu studiów o kolejny rok i od początku listopada pracuję tutaj jako au pair, a po godzinach ruszam na podbój kolejnego europejskiego miasta.
Zapraszam na kolejne posty, bo będzie się działo! Pozdrawiam! :)

Fanfares, please, it's time to start a hundredth post on my blog! That's why a special update of a few issues arrives. As you may know or not, from September 2012 to August 2013 I lived (and worked as an au pair) in London, which gave me 11 beautiful months in that wonderful city. Without a doubt, that was the best time of my life so far. Besides loads of great memories, I took hundreds of photos. To be more specific, I have thousands of pictures and I'm going to to share some with you. I just want to boast about the amount of places I visited, how cheeky am I!
This series of entries is going on and will continue for a few weeks. After that I'll show you something about the placeI live in now. That is Amsterdam, yay! I postponed my start of studying for one year once again so from the beginning of November I work here as an au pair but when I'm off duty I'm exploring another European city. Stay tuned! :)
IMG_1332a
Cheerio,
Karolina x

11/11/2013

The doors of London

Dzisiaj specjalna porcja zdjęć, na które polowałam przez kilka dobrych tygodni, a są to zdjęcia drzwi! Zauważyłam, że mieszkańcy Londynu lubią nietypowe drzwi, tak jakby znaleźli w tym kolejną metodę na wyrażenie siebie. Mało jest tam klasycznych drzwi w kolorze czarnym czy brązowym, za to dominują te jaskrawe, kolorowe, a nawet mające namalowany jakiś wzór.
A teraz do boju! Zacznę od najbardziej patriotycznych drzwi jakie widziałam:

A special group of the pictures arrived here today. I was literally hunting for them for a few long weeks! May I present you my photos of the doors of London. I noticed that Londoners adore unusual front doors, as if that's their method to express themselves. I saw few classic black or brown doors but London is truly dominated by the bright, colourful and even patterned doorways.
But show must go on so I'll start with the most patriotic door I've ever seen:
DSCF0074a

A teraz już bardziej klasycznie, ale wciąż kolorowo:

It's something classical now but still quite colourful:
Collage5
Collage1
Collage2

Tak jak wspominałam, ciemne drzwi też się zdarzają; po lewej wrota do Banku Anglii, gdzie nie skusili się na fikuśne drzwi w kolorze indygo lecz pozostali przy klasycznej czerni, niech im będzie.

As I mentioned, you can see dark doors from time to time; the one on the left is from the Bank of England where they haven't chosen the unusually-coloured door but kept classy black, fine, they're forgiven.
Collage3

Poniżej drzwi z Cambridge i Brighton, dowód, że nie tylko Londyn lubi kolory:

There are doors from Cambridge and Brighton below - a proof not only Londoners love colours
Collage4

A teraz przyszedł czas na drzwi z okolic Brick Lane, gdzie oprócz takich skarbów, można znaleźć różnego rodzaju graffiti, które większej części jest tubro mega świetne, polecam zobaczyć!

It's high time for my haul from Brick Lane's neighbourhood where you can find more of such treasures, there are also a lot of graffiti paintings which you should see yourself!
DSCF1114a

I przyszedł czas na kolejne, już ostatnie drzwi, które oprócz koloru, zwracają uwagę uroczym przesłaniem nad nimi. Także miłujcie się i odwiedzajcie mojego bloga! No i napiszcie, jakie są wasze wymarzone drzwi w domu/mieszkaniu.

Let me show you the most precious door I have seen, not only because of the magnetic colour but also because of the message above. So love each other and visit my blog! Don't forget to comment below what your dreamt door look like.
DSCF0570a

Cheerio,
Karolina x

10/11/2013

Royal Borough of Kingston upon Thames

Uwaga, dzisiejszy post sponsoruje sztuka! I to nie byle jaka, bo sztuka współczesna. A zaczęło się tak - pewnego letniego poranka przemknęłam, z prędkością światła, przez gminę Kingston. Tak mknąc, zobaczyłam biedne, poszkodowane czerwone budki telefoniczne. A tak dokładniej rządek dwunastu przewróconych jak domino budek w ramach instalacji "Out of Order" Davida Macha. Łatwo można się domyśleć, że budki nie nadają się już do użycia, ale co ciekawe, oprócz zniszczeń związanych z ich dojrzałym wiekiem, to nie ma na nich wiele śladów wandalizmu. Czyżby budki były darzone ogromnym szacunkiem przez lokalnych?

Attention, the art is sponsoring the upcoming post today! What's more, it's modern art. It has all started on a sunny summer morning when I dashed through the borough of Kingston in a one-horse open sleigh. While speeding, I saw those poor, wrecked red phone boxes. To be more specific, it was a row of twelve falling over phone boxes which create an art installation called Out of Order by David Mach. As you can easily guess, they are not usable any more. What's interesting, they are kind of destroyed because of the mature age reasons but they have no traces of vandalism, how cool is that! Are the phone boxes respected so much by locals?
DSCF1056a
DSCF1061a
Cheerio,
Karolina x

06/11/2013

London Borough of Ealing

Dziś kolejna dzielnica mniej turystyczna, to i atrakcja mniej znana i odwiedzana. Pewnego dnia postanowiłam przenieść się z krainy uroczych okien wykuszowych do ceglastych bloków wschodniego Ealing. Na terenie tej gminy znajduje się malusieńkie Muzeum Muzyki Azjatyckiej, gdzie wpadłam z wizytą...a muzeum się mnie nie spodziewało! Przychodzę, a tam zdziwienie obsługi: muzeum w modernizacji, można oglądać eksponaty, ale monitory interaktywne, opowiadające o danych rzeczach, nie działają, toteż mogłam jedynie pooglądać różne dziwne - dla laika - instrumenty azjatyckie, ale kiedy się na nich gra i jak, to niestety nie wiem.

It's time for the next borough, folks. This time I'll show you a less tourist area so the attraction isn't that well-known by crowds. One day I decided to set off from the land of charming bay windows to the eastern Ealing full of brick-built block. Within the Ealing borough, there is a tiny Museum of Asian Music, where I dropped by with a visit. To my astonishment, I wasn't expected at all! The modernization of the museum was taking place but still the friendly staff let me in. I could see the exhibits, but interactive displays weren't working due to works on them. Anyway, it was a very nice experience to see those kind-of-weird instruments, I wish I could see them making sounds.
DSCF0289a
DSCF0288a
DSCF0287a
DSCF0290a
DSCF0291a

Cheerio,
Karolina x

28/10/2013

London Borough of Hillingdon

Wiele się u mnie ostatnio dzieje, o czym napiszę wkrótce, stąd też dzisiejszy króciutki post o gminie Hillingdon. Przyznaję, że byłam tam na parę dni przed wyjazdem, więc nie wysilałam się super specjalnie, by znaleźć coś bombowego...wybrałam park w Eastcote, gdzie w uroczych okolicznościach oddałam się nicnierobieniu. Ostatnio dość często wspominam o nicnierobieniu, ale Londyn jest miejscem z mnóstwem parków, więc aż żal nie korzystać z ich trawki. A, w owym parku stał podobno kiedyś dworek, po którym teraz teraz nie ma śladu, ale park został i to spokojny i czarujący.

There is so much going on lately, hence I'm writing that very short post about the borough of Hillingdon. I admit that I went there quickly a couple of days before I left London so my plan wasn't too ambitious at all. To be honest, I had to force myself to find something there. That's why I chose an absolute doddle - the park in Eastcote village, where I could do nothing in a pleasant area. I often mention sweet doing nothing nowadays - London is a place with lots of parks, so it's a perfect place to do that, really. What else, there was a house once in that park, which is gone now, so the park is still quiet and charming.
DSCF1160a
PicMonkey Collage1

Cheerio,
Karolina x

19/10/2013

London Borough of Haringey

Wybaczcie moją przerwę w blogowaniu, wierzcie lub nie, zapchane zatoki i ból głowy nie idą w parze z kreatywnością. Ale koniec tego biadolenia, czas na małą wycieczkę po londyńskiej gminie Harningey, gdzie spędziłam niewiele czasu, ale za to jakże owocnego. Wiem też, że jeżeli kiedykolwiek ponownie odwiedzę Londyn, to z pewnością będę chciała odwiedzić owe okolice ponownie. To teraz wyjaśnię, co mnie tam tak zauroczyło...najpierw odwiedziłam Muswell Hill Broadway, czyli główną ulicę tej okolicy, pełnej uroczych budynków i małych sklepików. A co ciekawe, jeżeli wejdzie się w odpowiednią boczną uliczkę, to oczom odwiedzających ukazuje się cudowny widok - panorama Londynu!

Forgive me, please, my little blogging gap, believe it or not, nasty cold that goes with headache is not creativity's best friend. Let's finish this moaning right now, it's time for a little trip to London Borough of Harningey, where I sadly spent little time, but a really productive time. I also know now that if I ever visit London again, I will definitely visit that area again. I should probably explain what is so charming about the place, well...I visited Muswell Hill Broadway, the main street of the area which is full of those charming town houses and those small shops. And what's cool, if you step into the proper side road, the visitor will have an unique chance to see a stunning view - the skyline of London!
DSCF0547a

Po zaliczeniu wielu ochów i achów nad widoczkami, udałam się w stronę Alexandra Park, aż dotarłam do Alexandra Palace. Cały żart polega na tym, że pałac, choć ma szlachecką nazwę, nie służy ważnym ludziom do mieszkania, a jedynie jest miejscem wielu targów i wystaw. Park zaś jest miejscem idealnym na sobotnie nicnierobienie, pełen pagórków, polan, takich pięknych, zielonych trawników, które aż się proszą o piknik, leżenie i czytanie, czy znaleźć chwilę na usportowienie się, a no i można też popatrzeć z góry na Londyn.

After a quick visit to the Broadway and loads of delights over the lovely views, I set off towards Alexandra Park where I also got to the Alexandra Palace. The cool fact is that the palace, although it has a noble name, is not a place for important people to live, but only a building where many fairs take place. The park is the ideal place for a typical doing-nothing-on-Saturday. It's full of beautifully green lawns which ask you to picnic on them, lay down in a sun or exercise a little bit or all you can do is to watch the skyline of London again.
DSCF0549a
DSCF0555a
DSCF0559a
DSCF0562a
DSCF0560a

Cheerio,
Karolina x