To już oficjalnie potwierdzone, że zdałam wszystkie egzaminy w sesji, więc jestem w trakcie paru cudownych dni leniuchowania. Z tego powodu wracam do was z nowym postem. A postanowiłam zacząć od Amsterdamu, miejsca z którym wiąże się cały pakiet pozytywnych wspomnień.
Ostatnio pokazałam wam centrum miasta, więc teraz zabiorę was parę metrów dalej, na obszar zwany po holendersku Grachtengordel, czyli pas kanałów. Na pas składają się cztery kanały - Singel, Herengracht, Keizersgracht i Prinsensgracht. Oplata on centrum na kształt podkowy i kryje wiele przepięknych zakątków. Kanały te przyciągają tłumy przede wszystkim z powodu pięknej architektury - tamtejsze kamienice zostały zbudowane w XVII wieku. W niektórych kryją się muzea, do których warto zajrzeć choćby po to, by zobaczyć jak takie wystawne kamienice wyglądają w środku. Wiosną i latem obszar ten przeradza się w wymarzone miejsce na spacer, bo choć grzeje gorące słońce, to chodniki ukryte są w cieniu drzew, więc można chodzić i chodzić po tym magicznym mieście :)
W tej okolicy polecam odwiedzić FOAM, jedną z najlepszych galerii fotograficznych w Amsterdamie. Znajduje się przy Keizersgracht 609 i zazwyczaj ma kilka ciekawych wystaw do zaoferowania, często dotyczą fotografii reportażowej, modowej czy portretowej.
Dokładnie naprzeciwko FOAM, przy Keizersgracht 672, znajduje się muzeum rodziny Van Loon, które warto zobaczyć ze względu na wystrój i piękny ogród.
Trochę dalej, przy Herengracht 573, znajduje się istna perełka - Muzeum Torebek. Muzeum ma w swojej kolekcji blisko 5 tysięcy eksponatów, prezentuje zarówno torebki historyczne, jak i współczesne. Choć i tak najciekawsze są te... powiedzmy niecodzienne. Często mają też tam świetne wystawy tymczasowe - ja załapałam się na tą dotyczącą 50 lat lalki Barbie w Holandii.
Zaś przy Herengracht 366 znajduje się jedyne w Europie Muzeum Biblii, które gromadzi różne historyczne eksponaty i często gości różne wystawy tymczasowe. Ja raz załapałam się na wystawę, na której pewna artystka połączyła sztukę nowoczesną, przedmioty codziennego użytku i Erazma z Rotterdamu.
W któryś z weekendów września w Amsterdamie odbywały się dni otwarte w miejscach, które na co dzień nie są dostępne dla odwiedzających. Wtedy to odwiedziłam parę kamienic, które są wewnątrz skrywają ciekawe tajemnice.
Kolejnym miejscem godnym polecenia jest Muzeum Willet-Holthuysen przy Herengracht 605. Jest to historyczna kamienica wypełniona pięknymi wnętrzami i meblami.
Ostatnim już miejscem, które w tej okolicy mogę polecić jest Huis Marsellie przy Keizersgracht 401, czyli kolejne muzeum poświęcone fotografii. Odwiedzając je, pamiętajcie, by przejść przez ogród do tej małej, niepozornej galerii, bo tam też zazwyczaj znajdują się zdjęcia.
Pozdrawiam,
Karolina x
18/02/2015
11/01/2015
2014 in review
Zanim już całkowicie przepadnę w otchłani pierwszej sesji w mej studenckiej karierze, to chciałabym jeszcze na krótko powrócić do minionego roku i go podsumować. Śmiało mogę stwierdzić, że pod wieloma względami był to rok fantastyczny - dużo się u mnie działo w kwestii podróży, rozwoju osobistego, zdrowego odżywiania, regularnych ćwiczeń i walki o świetne samopoczucie. Większość roku spędziłam w Amsterdamie pracując jako au pair i to właśnie w tym czasie byłam najbardziej aktywna podróżniczo. Od października dzielnie walczę ze studiami w Krakowie, stąd też końcówka roku była po prostu nudna, bo w kwestii wyjazdów niestety nic się u mnie nie działo. A teraz do dzieła - ruszamy w przegląd większości miejsc, które odwiedziłam w 2014 roku.
Czas w Amsterdamie wspominam bardzo miło i już nie mogę się doczekać mojej kolejnej wizyty w tym mieście.
W lutym krótką wizytą w Zandvoort aan Zee rozpoczęłam zeszłoroczny sezon plażowania.
W marcu mieliśmy krótki przebłysk lata - pewnego dnia nagle zrobiło się jakieś 20 stopni ciepła, więc nie mogło się obyć bez spontanicznego wypadu nad morze do Noordwijk.
W marcu również wybrałam się na krótki spacer do okolicznego Zaandam.
Z kwietnia najmilej wspominam wypad do ogrodu Keukenhof, gdzie miałam okazję zobaczyć moje ukochane tulipany w ilościach hurtowych.
Zaś maj to wypad do Haarlem i spacer po tym przepięknym mieście - i tak, holenderskie miasta wyglądają bardzo podobnie, ale to ma swój urok, który mi bardzo odpowiada.
W czerwcu z okazji jakiegoś dłuższego weekendu wybrałam się na 3 dni do Brukseli - były frytki, czekolada, gofry i dużo zwiedzania, yay!
W czerwcu też odwiedziłam Alkmaar, który słynie ze swojego targu serowego.
Na przełomie czerwca i lipca cały świat ogarnęła mundialowa gorączka, która dotarła i do Holandii, a tamtejsze domy i ulice były przepięknie przystrojone.
W lipcu i sierpniu miałam kilka tygodni wolnego, więc wróciłam do Polski i oddałam się leniuchowaniu i podróżowaniu. W lipcu wraz z przyjaciółką odwiedziłam Cieszyn - i ten polski, i ten czeski.
W sierpniu zaś udałam się ze znajomymi na jeden dzień do Wrocławia, gdzie upał był nieziemski, ale mimo to wygrałyśmy życie w grze escape Logical Room.
Parę dni po Wrocławiu, udałam się z przyjaciółką na szalony wypad do Bratysławy.
A kilka dni po powrocie z Bratysławy byłam już w drodze do Amsterdamu, gdzie spędziłam 6 tygodni na przełomie sierpnia i września. I to właśnie we wrześniu wybrałam się na małą wycieczkę do Hagi.
Skoro podsumowuję rok, to nie obejdzie się bez podsumowań postanowień. Z reguły nie robię żadnych noworocznych postanowień, jednak w zeszłym roku pomyślałam, że fajnie by było, gdybym przeczytała dwie książki w miesiącu. Postanowienie zrealizowałam i to w nadmiarze, chciałam przeczytać 24 książki, a przeczytałam ich o 10 więcej, także turbo się z tego cieszę. Były książki i lepsze, i gorsze, i rozrywkowe, i bardziej naukowe. Był to też pierwszy rok, kiedy czytałam coś innego niż beletrystykę i uroczyście oświadczam, że książki paranaukowe podbiły moje serce.
A teraz wszystkich gorąco pozdrawiam i życzę czadowego roku 2015,
Karolina
23/12/2014
Christmas
Mam nadzieję, że w tej chwili wypoczywacie już po większości poważnych kuchennych przygotowań do Świąt. A korzystając z tego momentu oddechu, pozwólcie, że złożę wam najlepsze życzenia - dużo zdrowia, pysznego jedzenia i wypoczynku w towarzystwie najbliższych w ciągu tych nadchodzących świątecznych dni!
Podejrzewam, że wasze choinki już są pięknie przystrojone, a góry prezentów czekają już na rozpakowanie. Ja w tym roku, jak na początkującego foodie przystało, całkowicie zafascynowana tematem, postanowiłam naszą rodzinną choinkę ubrać w jedzenie. Są suszone pomarańcze, orzechy włoskie, kruche i filcowe ciastka oraz cukrowe laski. Wszystko prezentuje się uroczo, a w mojej głowie jest pełno ulepszeń, które mam nadzieję wprowadzę w przyszłym roku. A teraz zmykam i hej, bawcie się dobrze! :)
Wesołych Świąt,
Karolina
Podejrzewam, że wasze choinki już są pięknie przystrojone, a góry prezentów czekają już na rozpakowanie. Ja w tym roku, jak na początkującego foodie przystało, całkowicie zafascynowana tematem, postanowiłam naszą rodzinną choinkę ubrać w jedzenie. Są suszone pomarańcze, orzechy włoskie, kruche i filcowe ciastka oraz cukrowe laski. Wszystko prezentuje się uroczo, a w mojej głowie jest pełno ulepszeń, które mam nadzieję wprowadzę w przyszłym roku. A teraz zmykam i hej, bawcie się dobrze! :)
Wesołych Świąt,
Karolina
20/12/2014
The centre of Amsterdam
Parę dni temu w końcu wygrzebałam się spod tony studenckich spraw i rozpoczęłam przerwę świąteczną. Wiem też, że dawno mnie tutaj nie było, co mam nadzieję niedługo się zmieni, więc przybywam do was ze zdjęciami z Amsterdamu, których jakimś trafem jeszcze wam nie pokazałam, a przecież spędziłam tam większą część tego roku.
Dzisiaj zacznę samego centrum, do którego każdy odwiedzający z pewnością trafi, bo czy to przyjeżdżając do miasta autobusem, czy pociągiem z lotniska, to wszystkie te drogi prowadzą do stacji głównej - Amsterdam Centraal. A przy okazji świetnie się składa, bo część tych zdjęć zrobiłam w Amsterdamie zeszłej zimy, w okresie świątecznym, więc hej, co z tego, że mam roczny poślizg - w klimat wpasowałam się idealnie.
Po wyjściu ze stacji zaatakuje was tłum rowerów, a gdy dzielnie wytrzymacie to natarcie przez 10 minut marszu od stacji, to dotrzecie do placu Dam. To właśnie przy nim stoi Pałac Królewski, będący jedną z trzech siedzib obecnego, miłościwie panującego w Holandii, króla Willema-Alexandra. Pałac jest dostępny dla zwiedzających, więc wpadajcie.
Co ciekawe, na placu Dam zdarzyło mi się pewnego razu trafić na pokaz tradycyjnych katarynek z różnych holenderskich miast. Amsterdam też ma swoją, którą w okresie letnim (nie pamiętam już niestety, jak to było zimą) najczęściej można spotkać, i usłyszeć, gdzieś pomiędzy ulicami Damrak a Kalverstraat.
Ta okolica, mniej więcej 10 - 15 minut pieszo od stacji, są głównie nastawione na turystów - pełno restauracji, muzeów, sklepików z pamiątkami, czerwone latarnie, coffeeshopy. Myślę, że fajnie jest przez to raz przejść, ale nie polecam opierać zwiedzania tylko na tym obszarze. Oczywiście, w tej okolicy można zobaczyć Stary i Nowy Kościół, przepiękny Our Lord in the Attic, czy też Muzeum Amsterdamu.
Jednak gorąco zachęcam do wyjścia dalej, w stronę południowego Amsterdamu czy Jordaanu, o których będzie tutaj jeszcze mowa, bo to dopiero tam czuć prawdziwy klimat miasta, za którym teraz trochę tęsknię.
A na koniec pokażę wam jedno z moich absolutnie ulubionych miejsc w okolicy, którą sobie wydzieliłam jako centrum. Nie wiem, co Ci ludzie mieli w głowie, żeby tak cudownie zagospodarować sobie okno, ale mnie swoją wyobraźnią kupili, bo gdybym tylko mogła, to godzinami siedziałabym na ławce pod ich kamienicą i podziwiała ich dzieło. <3
Pozdrawiam,
Karolina
Dzisiaj zacznę samego centrum, do którego każdy odwiedzający z pewnością trafi, bo czy to przyjeżdżając do miasta autobusem, czy pociągiem z lotniska, to wszystkie te drogi prowadzą do stacji głównej - Amsterdam Centraal. A przy okazji świetnie się składa, bo część tych zdjęć zrobiłam w Amsterdamie zeszłej zimy, w okresie świątecznym, więc hej, co z tego, że mam roczny poślizg - w klimat wpasowałam się idealnie.
Po wyjściu ze stacji zaatakuje was tłum rowerów, a gdy dzielnie wytrzymacie to natarcie przez 10 minut marszu od stacji, to dotrzecie do placu Dam. To właśnie przy nim stoi Pałac Królewski, będący jedną z trzech siedzib obecnego, miłościwie panującego w Holandii, króla Willema-Alexandra. Pałac jest dostępny dla zwiedzających, więc wpadajcie.
Co ciekawe, na placu Dam zdarzyło mi się pewnego razu trafić na pokaz tradycyjnych katarynek z różnych holenderskich miast. Amsterdam też ma swoją, którą w okresie letnim (nie pamiętam już niestety, jak to było zimą) najczęściej można spotkać, i usłyszeć, gdzieś pomiędzy ulicami Damrak a Kalverstraat.
Ta okolica, mniej więcej 10 - 15 minut pieszo od stacji, są głównie nastawione na turystów - pełno restauracji, muzeów, sklepików z pamiątkami, czerwone latarnie, coffeeshopy. Myślę, że fajnie jest przez to raz przejść, ale nie polecam opierać zwiedzania tylko na tym obszarze. Oczywiście, w tej okolicy można zobaczyć Stary i Nowy Kościół, przepiękny Our Lord in the Attic, czy też Muzeum Amsterdamu.
Jednak gorąco zachęcam do wyjścia dalej, w stronę południowego Amsterdamu czy Jordaanu, o których będzie tutaj jeszcze mowa, bo to dopiero tam czuć prawdziwy klimat miasta, za którym teraz trochę tęsknię.
A na koniec pokażę wam jedno z moich absolutnie ulubionych miejsc w okolicy, którą sobie wydzieliłam jako centrum. Nie wiem, co Ci ludzie mieli w głowie, żeby tak cudownie zagospodarować sobie okno, ale mnie swoją wyobraźnią kupili, bo gdybym tylko mogła, to godzinami siedziałabym na ławce pod ich kamienicą i podziwiała ich dzieło. <3
Pozdrawiam,
Karolina
Subscribe to:
Posts (Atom)