Gubiąc się odrobinę po drodze, zupełnie przypadkowo trafiłam na taki oto zwyczajny pomnik, na który jedynie spojrzałam kątem oka. Na szczęście mój wzrok ponownie powędrował w tamtą stronę, dzięki czemu odkryłam super miejsce do podziwiania panoramy Brukseli - widać nawet Atomium, o którym nie było mowy w żadnym z przewodników, jakie przed wyjazdem przeczytałam. Od tamtego momentu wiele razy wracałam na plac przy Palais de Justice, gdzie też zrobiłam moje chyba ulubione zdjęcie z tego miasta, czyli to, które pokazałam wam w poprzednim poście.
Lżejsza o bagaż z niezbyt dokładną mapą-wydrukiem z Google Maps, ruszyłam na beztroskie gubienie się po Brukseli, bo pierwszego dnia do wielu miejsc trafiałam bardziej przypadkowo niż w ramach zaplanowanej wycieczki. A po drodze do informacji turystycznej po mapę, dziełem przypadku stała się również moja mała wycieczka śladami brukselskich murali, których przez zupełny przypadek zobaczyłam dość sporo.
Późnym popołudniem dotarłam na rynek miasta - Grand Place, który tamtego był nieziemsko zatłoczony, więc szybko zmyłam się w inne zakątki.
A że byłam w pobliżu, to skoczyłam na szybkie odwiedziny u Manneken Pis, czyli siusiającego chłopca będącego symbolem miasta. Jedna z legend mówi, że wieki temu, gdy najeźdźcy podłożyli materiały wybuchowe w murach miejskich, pewien chłopiec odkrył to miejsce, załatwił swoją potrzebę na lont i tym samym uratował Brukselę przed atakiem wroga.
Obecnie Manneken Pis jest małym modelem, bo z różnych zakątków świata otrzymuje stroje, w które jest przebierany.
Tego dnia pokręciłam się również chwilę w okolicach Pałacu Królewskiego, w którym jednak, ku mojemu rozczarowaniu, rodzina królewska nie mieszka na co dzień.
A także odkryłam również przepiękny skwero-park - Petit Sablon, który jest prawdziwą oazą spokoju, znajdującą się w samym centrum miasta.
Mój pierwszy dzień w Brukseli zakończyłam najpierw odkryciem gigantycznej kamienicy, która wygląda dość zabawnie w otoczeniu reszty karzełków, a następnie przepysznymi croissantami. Po zjedzeniu ich uświadomiłam sobie, że nijak jest to belgijskie jedzenie, więc kolejnego dnia udałam się na poszukania lokalnych przysmaków.
Gorąco pozdrawiam,
Karolina
Subtle stress of travelling on my own was replaced with pure excitement when I arrived at the station. I wanted to get to the flat I found on airbnb as soon as possible to leave my backpack and start exploring Brussels.
Getting lost a bit, I came across this ordinary monument which I only glanced at. Fortunately, my look went again in this direction because I found a brilliant place to enjoy the skyline of Brussels totally by accident. You can even see the Atomium from there. The square next to the Palais de Justice wasn't mentioned in any of the tourist guides I read so it was a real discovery to me. Since then, I returned there many times and I even took my favourite photo of Brussels there which I showed you in my previous entry.
Having left my luggage, I headed for sightseeing with my not-that-precise map printed from Google Maps. Because of the inaccurate map, my first day in Brussels was full of getting lost and exploring random places. Totally by accident, I even stepped on a comic strip path and admired quite a lot of them.
Late in the afternoon, I finally got to the town square - the Grand Place, which was way too busy, so I quickly melted away to other places.
And as I was around, I paid a quick visit to the Manneken Pis. This peeing boy is a symbol of the city. One legend says that ages ago, when the invaders set explosives in the city walls, a boy found them and peed on the wick to extinguish it so this way he saved Brussels from the attack.
Currently, the Manneken Pis is a small model because he usually wears regional outfits he gets from different countries in the world.
I had a chance to hang out near the Royal Palace a bit, in which, to my disappointment, the royal family doesn't live on a daily basis. What's more, I also discovered a beautiful park - Petit Sablon which is a real source of peace in the middle of the city centre.
On a way to the flat, I found that giant building surrounded by loads of small dwarf-dwellings which looks quite funny.
My first day in Brussels was finished with some mouth-watering croissants. After eating them I realised this wasn't typical Belgian food so I promised myself to look for local goodies the next day.
A very warm cheerio,
Karolina x
Getting lost a bit, I came across this ordinary monument which I only glanced at. Fortunately, my look went again in this direction because I found a brilliant place to enjoy the skyline of Brussels totally by accident. You can even see the Atomium from there. The square next to the Palais de Justice wasn't mentioned in any of the tourist guides I read so it was a real discovery to me. Since then, I returned there many times and I even took my favourite photo of Brussels there which I showed you in my previous entry.
Having left my luggage, I headed for sightseeing with my not-that-precise map printed from Google Maps. Because of the inaccurate map, my first day in Brussels was full of getting lost and exploring random places. Totally by accident, I even stepped on a comic strip path and admired quite a lot of them.
Late in the afternoon, I finally got to the town square - the Grand Place, which was way too busy, so I quickly melted away to other places.
And as I was around, I paid a quick visit to the Manneken Pis. This peeing boy is a symbol of the city. One legend says that ages ago, when the invaders set explosives in the city walls, a boy found them and peed on the wick to extinguish it so this way he saved Brussels from the attack.
Currently, the Manneken Pis is a small model because he usually wears regional outfits he gets from different countries in the world.
I had a chance to hang out near the Royal Palace a bit, in which, to my disappointment, the royal family doesn't live on a daily basis. What's more, I also discovered a beautiful park - Petit Sablon which is a real source of peace in the middle of the city centre.
On a way to the flat, I found that giant building surrounded by loads of small dwarf-dwellings which looks quite funny.
My first day in Brussels was finished with some mouth-watering croissants. After eating them I realised this wasn't typical Belgian food so I promised myself to look for local goodies the next day.
A very warm cheerio,
Karolina x