Pages

16/06/2014

Brussels | Day 2

Delektując się świeżą bagietką o poranku drugiego dnia mojej brukselskiej przygody, po raz kolejny upomniałam siebie, że zbyt francusko się tu stołuję, więc tego dnia celem było smakowanie Belgii. Ale zanim o jedzeniu, to kolejny dzień w Brukseli, oficjalnie powitałam na wzgórzu Mont des Arts, które znajduje się w pobliżu Pałacu Królewskiego, a z którego rozciąga się całkiem niezły widok na centrum miasta.

IMG_3433a
IMG_3371a

Po drodze przypadkowo trafiłam do parku pełnego rzeźb, wśród których moją uwagę szczególnie zwróciła pani, która wygląda jakby robiła sobie jakąś szaloną selfie.

IMG_3365a
IMG_3440a
IMG_3372a

Potem przemykając obok Pałacu Królewskiego, wybrałam się do dzielnicy bardziej biznesowo-dyplomatycznej. Moim celem była wizyta w Parlamentarium, czyli części Parlamentu Europejskiego bezpłatnie otwartej dla zwiedzających. I co ciekawe, centrum możemy zwiedzać w języku urzędowym każdego państwa należącego do Unii!

IMG_3377a
IMG_3379a
IMG_3412a

Część edukacyjna zaliczona, więc przyszła pora na wdrożenie mojej misji poszukiwania belgijskich frykasów. Udałam się więc do Maison Antoine na Place Jourden, gdzie według plotek znajduje się najlepsza frytkarnia w mieście. No i skusiłam się na pyszne frytki, oczywiście z majonezem.

IMG_3384a
IMG_3382a

A na deser, czyli belgijskiego gofra - bez żadnych dodatków, czyli tak jak jedzą je lokalni, pobiegłam do Parc du Cinquantenaire. Park ten gości u siebie łuk triumfalny, który zbudowany został tylko dlatego, że jednemu z królów Belgii zachciało się upiększania miasta. I faktycznie mu się to udało.

IMG_3392a
IMG_3397a

Okolice parku są dobrym miejscem na podpatrzenie brukselskiej architektury secesyjnej, pełnej zdobień, krzywizn i kolorów, a która przez lokalnych określana jest mianem art nouveau.

Collage1
IMG_3408a

Odległe zakątki zostały zdobyte, więc przyszła pora na powrót do centrum, gdzie przecinając Galleries of Saint-Hubert, dotarłam ponownie na Grand Place, który znów był przepełniony turystami. Zostawiając więc za sobą ścieżki wszystkim znane, udałam się na poszukiwanie reszty sikającej ferajny, czyli Zinneke - psa oraz uroczego dziewczęcia - Jeanneke Pis.

IMG_3420a
IMG_3428a
IMG_3424a
IMG_3423a

Potem już tylko przyszła pora na pamiątkową selfie pozytywnie umęczonego człowieka - przeszłam tego dnia około czternastu kilometrów, a następnie smakowanie belgijskiej czekolady i podziwianie widoków z balkonu na dobranoc.

IMG_3363a
IMG_3450a
IMG_3459a
Gorąco pozdrawiam,
Karolina x
When I was enjoying fresh baguette in the morning on the second day of my adventure, I noticed once again I eat in a too French way. So I planned to taste Belgium that day. But before that, I officially welcomed my second day in Brussels on the top of the Mont des Arts which is located close to the Royal Palace and offers a pretty good view for the city.
On my way, I accidentally found a park full of sculptures. There is nothing surprising about that except one tiny sculpture with particularly drew my attention. This lady looks as if she's trying to take some crazy selfies!

Then, dashing past the Royal Palace, I visited a more diplomatic district where my goal was to visit the Parlamentarium. It's a part of the European Parliament which is open to the public for free. The center can be explored in every official language of the EU!

Educational stuff checked, so it's time to start my hunt for Belgian food. According to the rumours, the best chips in Brussels are sold in Maison Antoine on Place Jourden. So I went there to get some chips with mayonnaise, of course.
After that, I rushed to the Parc du Cinquantenaire where I had some dessert - a Belgian waffle - without any toppings, like locals do. There is that monumenral triumphal arch in the park, which was built because one of the Belgian kings wanted to beautifying the city. In fact he succeeded.
The park's surroundings are a perfect place to admire Brussels Art Nouveau architecture, which is full of ornaments and colors.

I decided to stop visiting remote spots and returned to the centre, where passing through the Royal Galleries of Saint-Hubert, I got back to the Grand Place, which was full of tourists again.
So I left behind a tourist path known to all and I looked for the rest of the peeing band - Zinneke - the dog and the lovely girl - Jeanneke Pis.

Then I just had time to take a selfie of a positively exhausted me - I walked about fourteen kilometers that day. I also tasted some Belgian chocolates and admired the view of sunset from the balcony.

Cheerio,
Karolina x

12/06/2014

Brussels | Day 1

Delikatny stres samotnej podróży opadł, gdy dojechałam na miejsce, a jego miejsce zajęła czysta ekscytacja. Postanowiłam dotrzeć jak najszybciej do mieszkania, które znalazłam na airbnb, by zostawić plecak i ruszyć na pierwsze podboje Brukseli.

Gubiąc się odrobinę po drodze, zupełnie przypadkowo trafiłam na taki oto zwyczajny pomnik, na który jedynie spojrzałam kątem oka. Na szczęście mój wzrok ponownie powędrował w tamtą stronę, dzięki czemu odkryłam super miejsce do podziwiania panoramy Brukseli - widać nawet Atomium, o którym nie było mowy w żadnym z przewodników, jakie przed wyjazdem przeczytałam. Od tamtego momentu wiele razy wracałam na plac przy Palais de Justice, gdzie też zrobiłam moje chyba ulubione zdjęcie z tego miasta, czyli to, które pokazałam wam w poprzednim poście.

IMG_3289a
IMG_3293a
IMG_3294a
IMG_3295a
IMG_3305a

Lżejsza o bagaż z niezbyt dokładną mapą-wydrukiem z Google Maps, ruszyłam na beztroskie gubienie się po Brukseli, bo pierwszego dnia do wielu miejsc trafiałam bardziej przypadkowo niż w ramach zaplanowanej wycieczki. A po drodze do informacji turystycznej po mapę, dziełem przypadku stała się również moja mała wycieczka śladami brukselskich murali, których przez zupełny przypadek zobaczyłam dość sporo.

Collage2
Collage1
IMG_3313a

Późnym popołudniem dotarłam na rynek miasta - Grand Place, który tamtego był nieziemsko zatłoczony, więc szybko zmyłam się w inne zakątki.
A że byłam w pobliżu, to skoczyłam na szybkie odwiedziny u Manneken Pis, czyli siusiającego chłopca będącego symbolem miasta. Jedna z legend mówi, że wieki temu, gdy najeźdźcy podłożyli materiały wybuchowe w murach miejskich, pewien chłopiec odkrył to miejsce, załatwił swoją potrzebę na lont i tym samym uratował Brukselę przed atakiem wroga.
Obecnie Manneken Pis jest małym modelem, bo z różnych zakątków świata otrzymuje stroje, w które jest przebierany.

IMG_3309a
IMG_3315a
IMG_3335a

Tego dnia pokręciłam się również chwilę w okolicach Pałacu Królewskiego, w którym jednak, ku mojemu rozczarowaniu, rodzina królewska nie mieszka na co dzień.

IMG_3327a

A także odkryłam również przepiękny skwero-park - Petit Sablon, który jest prawdziwą oazą spokoju, znajdującą się w samym centrum miasta.

IMG_3346a
IMG_3344a

Mój pierwszy dzień w Brukseli zakończyłam najpierw odkryciem gigantycznej kamienicy, która wygląda dość zabawnie w otoczeniu reszty karzełków, a następnie przepysznymi croissantami. Po zjedzeniu ich uświadomiłam sobie, że nijak jest to belgijskie jedzenie, więc kolejnego dnia udałam się na poszukania lokalnych przysmaków.

IMG_3351a
IMG_3354a

Gorąco pozdrawiam,
Karolina

IMG_3292a
Subtle stress of travelling on my own was replaced with pure excitement when I arrived at the station. I wanted to get to the flat I found on airbnb as soon as possible to leave my backpack and start exploring Brussels.

Getting lost a bit, I came across this ordinary monument which I only glanced at. Fortunately, my look went again in this direction because I found a brilliant place to enjoy the skyline of Brussels totally by accident. You can even see the Atomium from there. The square next to the Palais de Justice wasn't mentioned in any of the tourist guides I read so it was a real discovery to me. Since then, I returned there many times and I even took my favourite photo of Brussels there which I showed you in my previous entry.

Having left my luggage, I headed for sightseeing with my not-that-precise map printed from Google Maps. Because of the inaccurate map, my first day in Brussels was full of getting lost and exploring random places. Totally by accident, I even stepped on a comic strip path and admired quite a lot of them.

Late in the afternoon, I finally got to the town square - the Grand Place, which was way too busy, so I quickly melted away to other places.
And as I was around, I paid a quick visit to the Manneken Pis. This peeing boy is a symbol of the city. One legend says that ages ago, when the invaders set explosives in the city walls, a boy found them and peed on the wick to extinguish it so this way he saved Brussels from the attack.
Currently, the Manneken Pis is a small model because he usually wears regional outfits he gets from different countries in the world.

I had a chance to hang out near the Royal Palace a bit, in which, to my disappointment, the royal family doesn't live on a daily basis. What's more, I also discovered a beautiful park - Petit Sablon which is a real source of peace in the middle of the city centre.

On a way to the flat, I found that giant building surrounded by loads of small dwarf-dwellings which looks quite funny.

My first day in Brussels was finished with some mouth-watering croissants. After eating them I realised this wasn't typical Belgian food so I promised myself to look for local goodies the next day.

A very warm cheerio,
Karolina x

07/06/2014

Comfort zone

Witajcie! Ależ u mnie się ostatnio działo! O wszystkim opowiem wam już niedługo, ale nim zacznę, to w ramach wstępu, porozmawiajmy dzisiaj o strefie komfortu, która jest mocno związana z moimi ostatnimi przygodami.

Każdy z nas ma swoje granice, w których czuje się bezpiecznie - codziennie wydeptywane ścieżki, rutyna, jakieś nawyki. I właśnie brak zmian tworzy naszą strefę komfortu. Ja też takową mam i postanowiłam wystawić ją na próbę - udałam się na parę dni do Brukseli. Zupełnie sama. Było to dla mnie nielada wyzywanie, któremu podołałam. I czuję ogromną satysfakcję z tego powodu.

Strefę komfortu powinniśmy małymi kroczkami rozszerzać. A wiecie dlaczego? Bo nasze marzenia, rozwój leżą poza naszą strefą komfortu. Musimy podejmować wyzwania, mierzyć się ze swoimi lękami, by doświadczać ciekawych rzeczy i osiągnąć poczucie spełnienia.

Ja mam zamiar pracować nad moją strefą komfortu, bo chcę ograniczyć monotonię codzienności, poznawać świat i się rozwijać. Takie przełamywanie siebie jest chyba niezbędne do uczynienia naszego życia ciekawym, o czym często zapominamy w zderzeniu z rutyną. A wy? Pracujecie nad swoją strefą komfortu? Macie jakieś ciekawe sposoby?

Gorąco pozdrawiam,
Karolina

IMG_3292a
Hello! There are so many things going on in my life lately! Don't worry, I'm about to tell you everything very soon. Before that though, I'd like to talk about the comfort zone as a kind of an introduction because it is something really connected with my recent adventures.

All of us has their own limits in which we feel safe - our daily routines and habits. This lack of change forms out comfort zone. However, I decided to expand my zone a bit and went for a few days to Brussels. Completely on my own! It was a big challenge for me which I fulfiled and I'm really proud of the result.

We should work on our comfort zone step by step. Why? Because our dreams and development are outside our comfort zone. We need to take those challenges, deal with our fears to experience exciting things and to achieve fulfilment.

I'm going to work on my comfort zone much more these days because I want to reduce the monotony of my daily life, explore the world and develop myself. Those actions are probably necessary to make our life interesting. And you? Are you trying to expand your comfort zone? Have you any interesting ways to do so?

Cheerio,
Karolina x

21/05/2014

Haarlem

Ostatnio prawie wcale nie wyjeżdżałam poza Amsterdam, więc głodna przygód wyruszyłam w zeszłą sobotę do Haarlemu. Jest to zabytkowe holenderskie miasto, więc pełne jest uroczych uliczek i kanałów. Jestem pod wrażeniem spójności Holandii w temacie architektury, bo zabudowa miast jest tutaj bardzo do siebie podobna - są kanały, kamienice, wzory z białych cegieł czy wiatraki. Ale mimo tej przewidywalności, warto po prostu zgubić się w którejś z bocznych uliczek i napawać spokojem, bo tego w Haarlemie pod dostatkiem.

IMG_2911a
IMG_2915a

Zwiedzanie rozpoczęłam od romantycznego spotkania z Adriaanem, czyli lokalnym wiatrakiem, po czym włócząc się nad kanałami, dotarłam na główny plac miasta.

IMG_2918a
IMG_2923a

Ja jakieś 20 km/h, a Ty?

IMG_2931a

Na rynku, gdzie oprócz katedry ku chwale Bawona, znajduje się targ, na którym skusiłam się na małą przekąskę, a potem już tylko oddawałam się słodkiemu spacerowaniu i podziwianiu pięknego miasta.

IMG_2935a
IMG_2965a
IMG_2959a
IMG_2956a
IMG_2950a
IMG_2947a
IMG_2937a
IMG_2942a

A no i przechodziłam też obok najstarszego muzeum - działa dokładnie od 230 lat - w Holandii - Teylers Museum, które nawet z zewnątrz roztacza wokół siebie aurę dostojnej dojrzałości.

IMG_2953a
IMG_2954a
IMG_2946a

A Wy byliście w jakimś ciekawym miejscu ostatnio? :D
Pozdrawiam gorąco,
Karolina

Recently I haven't really been outside Amsterdam, so being in for an adventurer, I went to Haarlem last Saturday. It is an old Dutch town so it's full of charming spots and canals. I am impressed by the architectural coherence in the Netherlands. There are some elements which can be found in almost every town in here, like canals, tenement houses, patters made of white bricks or windmills. Despite being predictable, it's so worth getting lost in one of the side, peaceful streets, because Haarlem is full of them.

I started the sightseeing by a romantic meeting with Adriaan which is a windmill. Then I kept on wandering around the canals until I reached the main square of the city. Apart from the St Bavo Cathedral, there is a nice market taking place there where I spoilt myself with a little snack. After that, I carried on walking and admiring the beautiful city.

I also saw the Teylers Museum which is the oldest museum in the Netherlands, which is open continuously for exactly 230 years. It even has the atmosphere of serious maturity from the outside.

Have you been in any interesting place lately? :D
Very warm cheerio,
Karolina

15/05/2014

Little things

Dostrzegacie małe rzeczy? Wiecie, te pozornie nic nie znaczące fragmenty naszej codzienności, jak chociażby wyjątkowo aromatyczna kawa czy też leniwy sobotni poranek.

Zauważanie tych niewielkich spraw jest ważne - o tym wie chyba każdy. Nie wszyscy jednak o tym pamiętamy i w pewnym momencie zaczynamy gonić za czymś nieosiągalnym. A jak chcemy być szczęśliwi z luksusowymi apartamentami i milionami na koncie, skoro nie dostrzeżemy tych małych rzeczy? Kiedy zaczniemy dostrzegać ile fajnych rzeczy wokół nas się dzieje, na wypadek, gdybyśmy jednak tych mercedesów w garażu się nie dorobili?

A co pomaga nam wyjść z dołków i otrząsnąć się z niepowodzeń? Te małe, na co dzień pomijane, rzeczy właśnie. Dlatego dzisiaj chcę nam wszystkim (sobie też, bo ciągle się tej umiejętności uczę), przypomnieć, żeby się z nich cieszyć, bo to one dają nam najwięcej szczęścia w życiu.

Skąd taka refleksja? Ano, tydzień temu przemykałam obok kwiaciarni, z której trzy minuty później wybiegłam cała rozradowana z wiązanką tulipanów w dłoni. Taka błahostka, a jednak sprawiła, że za każdym razem, gdy spoglądam na ten bukiecik stojący na moim biurku, na mojej twarzy gości uśmiech. I nawet to, że nie mam wazonu, a jedynie dzbanek, jest w tym momencie mało istotnym szczegółem.

Naprawdę niewiele nam trzeba, by poczuć szczęście, a to przecież my sami decydujemy, co nam to szczęście daje. I mam nadzieję, że wszyscy będziemy starali się dostrzegać więcej małych, lecz pozytywnych rzeczy wokół siebie i czerpać z nich jak najwięcej radości.

Pełna pozytywnych myśli,
Karolina :)

tulipanytulipany

Do you notice the little things around you? You know, those seemingly meaningless parts of our daily life, like the exceptionally aromatic coffee or a lazy Saturday morning.

Noticing those little things is so important - everybody knows that. But not everyone remembers about it and at some point we start chasing something beyond our reach. And how do we want to be happy with luxury suites and millions in your accounts, if we do not appreciate those small things? When will you start noticing how many cool things happen around you, just in case you never have those Mercedes cars in the garage?

And what helps us get better when sad or recover from minor failures? The small, casual things of course! So today I want all of us (myself too, because I'm still learning this skill) to remember to enjoy them because they are the source of happiness in our lives.

Why do I have such an afterthought? Well, a week ago, walking past the florist's, I ran out of it three minutes later with a bunch of tulips in my hand. Such a trifle but makes me smile​ every time I look at it standing on my desk. And even that I don't have a vase, only the jug, is just a detail I don't bother with.

We don't need much to feel happy and we are the ones who decide what gives us happiness. I hope that everyone will try to see more tiny but positive things around us and get as much joy and happiness out of them as possible.

Positive cheerio,
Karolina :)

13/05/2014

Green smoothie

"A żeby pić pietruszkę z rosołu - tego jeszcze nie grali" - myślałam w trakcie picia pierwszej szklanki napoju Shreka. Gdy minęła faza sceptyczna, wpadłam się w stan istniej fascynacji. I trwa ona już parę dobrych tygodni.

I tak miksuję:
  • pół szklanki wody (zwykłej albo kokosowej) 
  • 1 banan
  • łyżeczkę nasion chia
  • sok z połowy cytryny
  • 1/3 pęczka pietruszki
Wszystko to wypijam i oczekuję efektów, o których wspomina Atlas roślin ogrodowych. Bo nie wiem czy wiecie, ale pietruszka zawiera witaminy A i C, żelazo i całą litanię innych elementów. W praktyce wpływa dobrze na wzrok, usuwa toksyny z organizmu, poprawia pracę waszego pęcherzyka. Cudowna roślina - rzec by się chciało. Ja piję ją głównie ze względu na oczy - noszę okulary i bardzo chciałabym, żeby moje oczy chętniej ze mną współpracowały.
Koktajl ten zagościł na stałe w mojej kuchni i jeszcze na długo w niej pozostanie. Jako, że staram się żyć coraz zdrowiej, to z pewnością przybliża mnie on do celu. A teraz chwytajcie blendery i miksujcie, bo o zdrowe ciało i umysł trzeba zadbać! :)

Pozdrawiam zielono,
Karolina

IMG_2787a
IMG_2788a
IMG_2793a

"I've never thought I will drink parsley from traditional Polish broth" - I thought when I was half way through my very first glass of green parsley smoothie. When the skeptical phase passed, I became totally fascinated by the Shrek's drink. And I've already kept on drinking it for a couple of weeks.

So I mix:
  • half a glass of water (tap or coconut) < / li>
  • 1 banana < / li>
  • a teaspoon of chia seeds < / li>
  • juice from half a lemon < / li>
  • one third of parsley bunch < / li>
Then I drink it and expect all the effects mentioned in the Garden plants encyclopedia. I'm not sure if you know but parsley contains A and C vitamins and loads of of other healthy items. It's said to improve you eyesight, remove toxins from the body and helps your bladder to work perfectly. What a lovely plant! I drink it mainly due to my not-that-great eyes because as I wear glasses, I'd love to make my eyes more cooperative.
This smoothie is permanently in my kitchen and will remain for quite long time . As I try to be more healthy, it certainly brings me forward to my goal. Now grab you blenders and mix something because it's you who has to take care of your healthy body and mind! :)

Green cheerio,
Karolina x

10/05/2014

Offline day

Uwielbiam spędzać swój wolny czas, korzystając z Internetu. Jest to świetne narzędzie zarówno do rozrywki, jak i nauki. Nie uważam też, że jestem jakoś od niego uzależniona, potrafię podczas wyjazdów wakacyjnych totalnie odłączyć się od wirtualnego świata i innych dóbr techniki. Schody zaczynają się w życiu codziennym, bo wtedy surfuję w Internecie codziennie.

To właśnie dlatego, chcę wypróbować ideę jednego dnia w tygodniu, który spędzamy offline, czyli odłączeni od Internetu na całe 24 godziny. Wszelki czas wolny danego dnia, spędzamy w sposób analogowy, tak jak za czasów, gdy dinozaury królowały na Ziemi.

Moimi testowymi dniami wolnym od komputera będą cztery kolejne poniedziałki. Pierwszy taki dzień już za kilkanaście godzin, a ja jestem dość podekscytowana. Snuję plany, że cały dzień przeznaczę na czytanie, przejażdżkę rowerową czy gotowanie czegoś odlotowego.
Mam nadzieję, że mój mały eksperyment pozwoli mi prawdziwie odpocząć i przez to poprawi moją produktywność pracy w inne dni tygodnia.

Jak będzie? Zobaczymy! A póki co jestem ciekawa, czy robicie sobie takie dni offline i jak na was wpływają. Zapraszam do dzielenia się waszymi historiami w komentarzach!

IMG_2758a

I love spending my free time using the Internet. It's a great tool both for entertainment and learning. I don't think I'm somehow hooked on it because I can whole holidays being totally disconnect from the virtual world and other technological goods. The obstacle begins in my everyday life when I surf Internet every day.

That's why I want to try out the idea of ​spending one day a week offline, totally disconnected from the Internet for 24 hours. Any free time that day I will spend in an offline way, like in the times when dinosaurs ruled the Earth.

My experiment will last for four following Mondays. I'm about to start first such a day in several hours and I'm pretty excited. I've already made some plans that I will spend whole day reading, cycling or cooking something extraordinary.
I really hope that my small test will help me to truly relax and improve my productivity on the rest of the week.

How it will go? We'll see! In the meantime I'm wondering if you're doing such days offline, and how they affect you. Feel free to share your stories in the comments below!

Cheerio,
Karolina x

02/05/2014

April in review

Mam wrażenie, że im dalej w las, w sensie w rok, to mniej się u mnie dzieje. W kościach jednak czuję, że już niedługo nadrobię wszystkie rzekome zaległości. Coś się jednak u mnie w kwietniu działo, więc pora to szybko podsumować.

Miano najfajniejszym wydarzenia zeszłego miesiąca bezapelacyjnie uzyskuje mój wypad do Keukenhof. Słoneczny dzień, chilloutowy nastrój i armia tulipanów sprawiły, że moja ogrodnicza miłość zakwitła i już tylko planuję te wszystkie rabaty, grządki i zielniki.

IMG_2497a
IMG_2573a

Połowę kwietnia spędziłam w Polsce, odwiedzając rodzinę i zajadając się wielkanocnymi łakociami.

IMG_2628a

Wakacje w Polsce nie byłby udane bez zobaczenia się z moimi przyjaciółkami. Podczas jednego z takich babskich wieczorów, urządziłyśmy sobie wspólne gotowanie. I wiecie co, wtedy to odkryłam sekret kuchni chińskiej, ha!

IMG_2676a

Niech was jednak pozory nie mylą, oprócz pysznego jedzenia, miałam też w kwietniu do czynienia z kinem. I to dwa razy. Mam słabość do kina akcji, także zarówno na Kapitanie jak i Spider-Manie bawiłam się świetnie.

IMG_2685a

Gorąco pozdrawiam,
Karolina

I feel that the quicker time flies this year, the less is going on in my life. However, I know in my bones that the situation will change very soon and I will still have a chance to some cool things. Something happened in April though so let me sum it up quickly.

First of all, the coolest event that happened last month was my trip to Keukenhof . It was a brilliant day - I had lovely weather, relaxed attitude and I saw loads of tulips. Those circumstances made my gardening passion blossom and I keep on planing all those flowerbeds I will have one day.

Moreover, I spent two weeks of April in Poland, visiting family and eating some Easter treats. Holidays in Poland wouldn't be successful without seeing with my dear friends. During one of those girlish evenings, we had a girls' night cooking party . And guess what, I discovered the secret of Chinese cuisine that day, yay me!

Except eating literally heaps of delicious food, I also dipped in culture a bit when I went to the cinema. Twice. I'm not sure if you know but I adore action films so watching both Captain America and Spider-Man was great fun for me.

Cheerio,
Karolina x